POŻEGNANIE Z CHINAMI
10:56
Miesiąc spędzony w Chinach minął niewiarygodnie szybko. Ostatnie dni spędziliśmy w malowniczym Yangshuo i Guilin zwanym chińską perłą. Dotarliśmy w końcu do długo oczekiwanej prowincji z polami ryżowymi i pasącymi się bawołami.
Pole ryżowe w okolicach Yangshuo |
KOTY I
KRÓLIKI
Data Nowego
Roku w Chinach jest ruchoma, ale nigdy nie przypada na 1 stycznia. W
konsekwencji, w noc sylwestrową nie rozbłyskują fajerwerki, nie ma wielkiego
odliczania, konfetti, szampana i życzeń noworocznych.
Kiedy w
Polsce ludzie szykowali się do wielkiej fety, obsypując się brokatem i chłodząc
procenty w zamrażarce, my siedzieliśmy w barze „Cats & Rabbits” w Guilin,
gdzie dj z UK napędzał płyty winylowe, próbując nadać niezwykły charakter
zwykłej nocy.
Kup dziesięć shootów tequili, dwa dostaniesz gratis. Bierzemy! |
Barmani
wdzięcznie lali nam tequilę, spoglądając od czasu do czasu na barowy zegar, by
wspólnie z nami uczcić wybicie godziny zero. Kilka sekund przed północą, dj
odpalił wizualizację odliczania. 3, 2, 1! Happy
New Year, powiedział do nas sąsiad przy barze.
Trochę niewyraźni, ale tej nocy mamy prawo tacy być |
I tak
weszliśmy w 2015 rok, bez zadumy, bez życzeń i postanowień noworocznych.
PAWEŁ DRAŻNI
WŚCIEKŁEGO PSA
Kiedy
amatorzy tequili zjedli cały zapas limonek, na barze zagościł Jagermeister.
Wytatuowany barman, sprzedawał nam różne wariacje ziołowego likieru. Paweł
chcąc urozmaicić noworoczne menu, zaproponował wściekłego psa wprowadzając
barmanów w konsternację. I w ten sposób, Paweł stanął za barem by wlać na spód
kieliszka sok z granatu, zalać francuską wódką Grey Goose, wkraplając ostry sos
chili. Na zdrowie! Ganbej! Pierwszy strzał dał początek
kolejnym.
Kiedy bar
opustoszał, barman z jaskółką na szyi wraz ze swoją żoną Rosjanką, wyszli zza
baru, sprawiając, że sylwestrowa noc nie chciała się skończyć.
SYLWESTER W
SZANGHAJU
Pół godziny
przed północą, kiedy bawiliśmy się w najlepsze, 1500km od nas, w Szanghaju
miała miejsce ogromna tragedia. Mimo że Chińczycy oficjalnie nie świętują
Nowego Roku, to w dużych miastach, ludzie gromadzą się, by zgodnie z
zagraniczną tradycją, przywitać 1 stycznia. Na Chenyi Square w Szanghaju tłum stratował
36 ludzi.
YANG I
PARKSIDE
W Guilin
spędziliśmy łącznie cztery noce. Zatrzymaliśmy się w hostelu Parkside, w którym
panuje bardzo pozytywna atmosfera. Przede wszystkim tworzy ją obsługa, a
szczególnie recepcjonista Yang, który jest przedstawicielem jednej z dwudziestu
pięciu mniejszości etnicznych w tym regionie.
Spędziliśmy
z nim dużo czasu, grając w bilarda, siedząc w barze po godzinach jego pracy,
czy jedząc wspólnie obiad. Yang opowiadał nam o wiosce, z której pochodzi, a o
której nie wspomina żaden przewodnik turystyczny. Opowiadał o tradycjach i życiu
codziennym. Pobyt w Parkside będziemy wspominać nie tylko ze względu na
codziennie świeże ręczniki i wysoki komfort, ale także ze względu na nowego
chińskiego przyjaciela.
JAK SIĘ
CIĄĆ, TO TYLKO W GUILIN
Dosłownie
kilka metrów od wejścia do hostelu znajduje się zakład fryzjerski dla pań.
Jeśli kiedykolwiek będzie mi dane wrócić do Guilin, na pewno odwiedzę także
tego fryzjera.
Obsługa
składa się z wymyślnie wystrzyżonych panów w marynarkach, których natapirowane
fryzury stoją niczym indiańskie pióropusze. Nikt języka angielskiego nie zna.
Pokazuję, że
chcę obciąć końcówki i pytam, jaka to będzie cena. Fryzjer z czerownymi ombre
pokazuje, że 30 CNY/ 17,50 PLN. Zaprasza na fotel, okrywa pelerynką i zaczyna
myć włosy. Bite 30 minut, co za rozkosz! Masaż głowy, piana na cztery palce,
zapach owocowy. Drugi fryzjer, z natapirowaną grzywką, wkłada mi do ręki
plastikowy kubek z gorącą wodą i częstuje obraną łodygą bambusa. Kolejno
precyzyjne cięcie, suszenie i modelowanie. Na końcu prezentacja i miłe pytanie,
czy się podoba. Czy się podoba?! Prawie półtorej godziny błogostanu!
Kładę na
ladę 50 juanów. Fryzjer wyciąga dwudziestkę z kasy i podaje mi banknot
trzymając go oburącz. To oznaka szacunku. W miłym geście, jest odebrać pieniądz
w ten sam sposób. Dotyczy to nie tylko środków płatniczych, ale wszystkich
rzeczy, które można przekazać z rąk do rąk.
JASKINIA
TRZCINOWEGO FLETA
Miasto nie
może pochwalić się starówką, ponieważ w 1944 zostało zrównane z ziemią przez
japońską armię. Mimo to spacer ulicami centrum, sprawia nie lada przyjemność,
zwłaszcza nocą. Wtedy ulice zamieniają się w kolorowe stragany, w których
uliczni sprzedawcy proponują egzotyczne owoce, papierowe lampiony, ozdoby i
biżuterię, czapki, chusty, zabawki, street foody…
Bliźniacze Wieże na rzece Li |
Rzeka Li, którą można dopłynąć do Yangshuo |
Kiedy
wsiądziemy w autobus nr 3 i wyjedziemy za ścisłe centrum, wokół roztacza się krasowy
pejzaż. Wśród budynków piętrzą się zielone wzgórza o niezwykłych kształtach. Przystanek
Reed Flute Cave doprowadzi nas do Jaskini Trzcinowego Fleta. Przejście labiryntem
korytarzy zajmuje nam 2h. Cena 120CNY/ 70PLN. Zniżka obejmuje tylko chińskich
studentów (więc nasz stary trik z dowodami osobistymi nie przeszedł).
Swoją nazwę
jasknia zawdzięcza zielonym szuwarom, które licznie porastają okolice jaskini.
Mieszkańcy robią z nich fujarki i sprzedają turystom.
Jaskinia ma 240 m długości |
Kolory nadają liczne światłowody i neony |
Jaskinia jest imponująca, ale równocześnie bardzo skomercjalizowana. Większe wrażenie wywarła na nas Jakinia Tianxing. |
BAJKOWE YANGSHUO
Bus z Guilin
do Yangshuo kursuje bardzo często i kosztuje 40CNY/ 23PLN. Nocleg
zarezerwowaliśmy w przyjemnym hostelu Wada (30CNY/ 17PLN), który serwuje smaczne
obiady, szczególnie dumplingi czyli chińskie pierożki nadziewane wieprzowiną i
warzywami, serwowane z sosem sojowym i ostrą papryką.
Spędziliśmy
w Yangshuo cztery noce, z czego ponad połowę Paweł przeleżał w łożku walcząc z
zemstą Mao Tse-tunga. Trudno powiedzieć, co było przyczyną, wszak jedliśmy to
samo.
Yangshuo i okolice to malownicza
kraina, którą najlepiej jest zwiedzać rowerem. Za ścianą Wady, istnieje przyjazna wypożyczalnia, z której korzystaliśmy przez trzy dni. Na podstawie mapy turystycznej, którą warto zakupić w hostelu (5CNY/ 3PLN), wyznaczyliśmy trasę, którą w trakcie nieco zmodyfikowaliśmy.
Trasa nr 1: Yangshuo – Baisha Town – Jinlong Bridge – Yongan Wind and
Rain Bridge – Beitou Village – Gongnong Bridge – Yangshuo New County – Yangshuo
(ok. 50/60km)
Paweł jedzie, Kasia fotografuje. Pogoda idealna! |
Most na rzece Yulong |
Widok na północ; rzeka Yulong |
Widok na południe, rzeka Yulong |
#selfie i widok na pola mandarynkowe |
Zielone pole i zapach ziemi pozwalają zapomnieć o polskiej zimie |
Mieszkańcy wiosek ciężko pracują |
Paweł jeszcze nie wie, co czeka go za kilka godzin |
Odpoczynek w przydrożnym sklepie w wiosce Beitou |
Słońce pomału chyli się ku zachodowi, wycieczka dnia pierwszego dobiega końca |
Po dość wyczerpującej wycieczce
rowerowej, zrobiliśmy sobie godzinę przerwy, by potem udać się na brzeg rzeki Li. Tam weszliśmy na bambusową tratwę napędzaną silnikiem, by obserwować połów ryb przy pomocy wyszkolonych kormoranów. Pełna księżyca sprawiła, że połów nie był obfity. Mimo wszystko ptaki zawzięcie nurkowały i chwytały ryby. Obręcze umocowane na szyjach uniemożliwiały połykanie, więc pod koniec przedstawienia, posłusznie oddały owoce połowu właścicielowi.
Paweł z każdą chwilą tracił siły. Jego blada twarz zdradzała nadchodzące problemy żołądkowe. Kiedy legł w łóżku, nie spodziewał się, że wyjdzie z niego dopiero po dwóch dniach.
ROWER POWER - CIĄG DALSZY
Po udzieleniu pierwszej pomocy, wizycie w pobliskiej aptece, wypożyczyłam rower i samotnie wybrałam się w trasę, by mieć co opowiadać Pawłowi wieczorem.
Trasa nr 2: Yangshuo – Big Banyan Tree – Moon Hill – Yangshuo ( 20km)
Pierwszego dnia wypożyczyliśmy rowery górskie (koszt wypożyczenia roweru to 30CNY/ 17PLN za dzień). Kolejnego dnia wypożyczyłam miejską wersję Gianta (10CNY/ 5,80PLN) |
Big Banyan Tree - drzewo figowe, które ma już ponad 1500 lat! 17m wysokości, obfite listowie i pełen gracji kształt |
Widok z Moon Hill (Wzgórze Księżycowe), najpopularniejszego wzgórza w Yangshuo |
Trzeciego dnia, kondycja Pawła nie uległa poprawie. Kolejny samotny (co nie znaczy zły!) dzień na rowerze.
Trasa nr 3: Yangshuo – Dutou Village – Liugong Village – Yong Village –
Aishan Village – Yangshuo (27km)
Mijane bary i kawiarnie zachęcały na złapanie oddechu. Tej, we wsi Dutou, nie mogłam się oprzeć. |
Bawoły to stały element krajobrazu Yangshuo |
Mijane krajobrazy w trakcie wycieczki rowerowej |
Widok na rzekę Yulong |
1 komentarze
Cały czas Wam kibicuję i cieszy mnie, że temperatura się trochę zmieniła! Najgorsze, że: 1) było 2,5tyg wolnego, więc marzenia tylko przybrały na sile, 2) wolne się skończyło i teraz tylko machina nabiera rozpędu przed majem, który jak przeżyję, to... No jeszcze nie wiem co, ale może chociaż do Koronowa na rynek pojadę PKSem! Let The Force i tabletki na wstrzymanie be with You!
OdpowiedzUsuń