TAMAN NEGARA, CZYLI WELCOME TO THE JUNGLE

06:44

Taman Negara to najstarszy na świecie tropikalny las deszczowy, który liczy sobie 130 milionów lat! Od 1939 roku stanowi Park Narodowy. Brzmi świetnie? Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się go zobaczyć.

Paweł w sercu Parku Narodowego Taman Negara
KĘDY DO DŻUNGLI?

Można było zakupić bilet na bezpośredni bus prosto z pod hostelu w Tanah Rata i siedząc na skórzanej kanapie wśród innych wygodnickich turystów, regulując air-co, jeść czipsy i gadać o eksploracji Malezji. 
Można było też wybrać inną drogę używając mapy konturowej z folderu turystycznego i urozmaicić sobie tę drogę do granic możliwości. Też tak zrobiliśmy. 

Na mapę Malezji, taką z prawdziwego zdarzenia, polujemy bez powodzenia od chwili przekroczenia granicy. Przewodników mamy już po dziurki w nosie, więc ten o Malezji, postanowiliśmy sobie odpuścić. Z tego powodu przyszło nam korzystać z mapy bez skali, która uwzględniała tylko te miejscowości, do których prowadzi bus jednej z agencji. 

Trasę z Tanah Rata wyznaczyliśmy do Gua Musang, skąd prowadził wąski szlaczek w biało-czarne pasy, przypominający tory kolejowe, do miejscowości Kuala Tembeling, naszego celu.

AUTOSTOP, WSIADAJ BRACIE

My, stare pryki, postanowiliśmy sobie przypomnieć młode lata, kiedy to łapaliśmy stopa z Poznania do Stambułu czy Maroka. Tym razem, miała to być bułka z masłem, jakieś 120 km. I prawdę mówiąc, była. Autostop w Malezji działa lepiej niż szwajcarskie zegarki. Samochody zmienialiśmy jak rękawiczki - ludzie z reguły nie pokonują długich dystansów, zazwyczaj od wioski do wioski. Z przyjemnością podwozili nas po kilka kilometrów. 

Autostop na pace jest cool
Rozwiana grzywa mojego konia
Ostatecznie do Gua Musang dojechaliśmy z młodym oficerem straży przybrzeżnej. Podekscytowani przejazdem Jungle Railway, czyli linią kolejową, która prowadzi przez dżunglę, wyskoczyliśmy prosto z samochodu na peron. Miny nam zrzedły, kiedy przypadkowy przechodzień powiedział nam, że ten odcinek linii jest zamknięty od dwóch lat... (Może jednak warto zaopatrzyć się w aktualne przewodniki?)

Pozostało nam złapać kolejnego stopa i kierować się na Kuala Tembeling. Mieliśmy szczęścia trafić na Mr Hazima, który dowiózł nas do Kuala Lipis. Mr Hazim opowiedział nam o katastrofie, która spowodowała przerwanie linii kolejowej (zdjęcia, którymi się z nami podzielił poniżej), polecił nam miejsca w Malezji, które szczególnie ukochał i które w najbliższym czasie odwiedzimy.

Z najfajniejszym kierowcą w Malezji.
Dear Hazim, if you read this text, I want to say that we really appreciate this moment!
Żelazna droga po powodzi/ by Mr Hazim
Wszystko wskazuje na to, że nieprędko ruszą pociągi/ by Mr Hazim
Zniszczenia po powodzi/ by Mr Hazim
Ostatecznie noc spędziliśmy w Kuala Lipis w Hotelu Center Point (52 PLN za pokój dwuosobowy, bogaty w grzyb), by z samego rana ruszyć do Kuala Tembeling.

Tym razem trafiliśmy na Króla Malezyjskich Dróg, który pędził swoim malezyjskim odpowiednikiem mazdy niczym mustang po dzikiej dolinie. Na każdej prostej próbował zamknąć budzik odpalając papierosa od papierosa i połyskując swymi trzema sygnetami na prawej dłoni. Z przyjemnością nadrobił dobre 15 km, żeby dowieść nas do celu i popisać się swoją brawurą. Kilka siwych włosów do kolekcji i wreszcie w Kuala Tembeling.
Widok na rzekę Tembeling 
Popowodziowe zniszczenia w Kuala Tembeling
W Kuala Tembeling wsiadamy w łódź, która dowiezie nas do Kuala Tahan za 35 PLN od osoby. Podróż trwa niecałe trzy godziny, jest bardzo przyjemna i relaksująca. Poniżej kilka ujęć z przeprawy przez Tembeling.
Z perspektywy pasażerów na dziobie

 
Nie tylko turyści korzystają z wodnego transportu

Plaże są, ale bursztynowa woda nie zachęca do kąpieli
W Kuala Tahan, bazie wypadowej na wszelkie trekkingi, zatrzymujemy się w Teresek View Motel. Cena za pokój dwuosobowy 50 PLN (po negocjacjach), jedno z nielicznych miejsc, w którym można złapać WI-FI. W wiosce część hosteli jest zamkniętych, jak również wiele barów i sklepów.  O piwie czy lodach można zapomnieć. Turystów jest niewielu - szczyt turystyczny przypada na lipiec i sierpień. Pora deszczowa, która właśnie panuje, skutecznie odstrasza zwiedzających.

CO PISZCZY W PUSZCZY

Miesiąc temu, Park Narodowy Taman Negara, a także rejony sąsiadujące z jego obszarem, walczyły z ogromną katastrofą. Poziom wody w rzece Tembeling wzrósł do 76m! Jest to najwyższy poziom od czasu największej powodzi z 1971 r. Park został zamknięty, drogi dojazdowe do Kuala Tahan były nieprzejezdne. 

Aż trudno uwierzyć, że ten dramat rozgrywał się w drugiej połowie grudnia. Miesiąc później, choć poziom wody opadł, a Narodowy Park gorąco wita turystów, zniszczenia nadal są widoczne. Amatorom trekkingu po ścieżkach Taman Negary zaleca się wynajęcie przewodnika. Trasy usłane są w przewrócone konary drzew i często przecinają je strumienie wody niosące piasek i glinę. 

Zdecydowaliśmy się przejść samodzielnie najbardziej dostępną trasą, która ma ok. 7 km i wiedzie z Multara Taman Negara Resort, przez Lubok Simon, Canopy Walkway, Bukit Teresek, z powrotem do resortu. 
Powódź, która miała miejsce kilka tygodni temu, dokonała sporych zniszczeń 
Poruszamy się dość powoli, nasłuchując nieznanych nam dźwięków dżungli, wdychając parne powietrze i poznając nowe zapachy. Mamy ogromne szczęście, na szlaku jesteśmy zupełnie sami, dzięki czemu szanse zobaczenia mieszkańców lasu są całkiem spore. 

Las jest bardzo gęsty, wokół roi się od insektów, motyli, ptaków, jaszczurek i ogromnych mrówek. Dość szybko wypatrujemy gibony, które leniwie przeskakują z gałęzi na gałęzie. Godzinę później spotykamy gromadę małpek o niewdzięcznej nazwie trachypithecus obscurus, prawdopodobnie bez polskiego odpowiednika. Bardzo zręcznie skaczą między drzewami robiąc dużo hałasu.

Dzikie małpy podglądamy bardzo często. Stąpamy bardzo ostrożnie, żeby nie zdradzić swojego położenia. I właśnie tym sposobem, wpatrzeni w niebo, omal nie wpadamy na warana (waranus salvator). Kiedy spostrzegamy półtorametrowego jaszczura, nogi nam miękną. Jego obecność zaskoczyła nas kompletnie. Waran szybko ucieka, a my wracamy do siebie. Kontynuujemy nasz trekking nie szczędząc głośnych rozmów. Nagle przestaje nam zależeć na podglądaniu dzikich zwierzaków.

Mimo niespodzianki, jesteśmy zachwyceni tropikalnym lasem. Poniżej kilka zdjęć, które ustrzelił Paweł.
Zachwycająca flora lasu 

  
Drzewa, które rosną do nieba 
Canopy Walk, który podobno osiąga 40m w najwyższym punkcie. Według Pawła to ok. 20-25m
Dla mnie każda wysokość robi wrażenie.

Punkt widokowy - Teresek View 
W Taman Negara wszystko jest większe o pięć razy, przykład mrówki 
Panorama na Taman Negara 
Grzybek w brązie 
Grzybek w bieli

Jedna z miliona jaszczurek 
W Taman Negara jest naprawdę ciasno
W hotelu okazało się, że Paweł wrócił w towarzystwie kilku pijawek. Na widok krwi, ze świadomością utraty ok. 10 ml, półprzytomny wołał o pomoc i tabliczkę czekolady. Po udanej akcji ratowniczej zapadł w głęboki sen, by odchorować niebezpieczną dżunglę. Zapewniam, że ma się już dobrze i może kontynuować naszą podróż.
 

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Wiem, że w takich miejscach bardzo często środkiem transportu jest kajak, czy też jakieś łódki. Sama bardzo lubię kajakami pływać, dlatego zerkam na różne oferty. Szczególnie oferta https://gokajak.com/kajaki-dwuosobowe-151 takie osoby powinna zainteresować, jeśli chcecie w naszym kraju popływać sobie kajakami. Wydaje mi się, że obecnie sporo osób korzysta z takich aktywności.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE POSTY

ODWIEDŹ NAS NA FACEBOOKU