JAK ZIMA ZDOBI PUSTYNIĘ GOBI?

07:36

Grudniowa pustynia Gobi jest dla nas bardzo łaskawa. Przez większą część tygodnia towarzyszy nam słońce i jest prawie bezwietrznie. Dopiero ostatni dzień przynosi zamieć piaskowo-śnieżną. Rosyjski UAZ radzi sobie świetnie w każdych warunkach. Poniżej fotorelacja z południowej Mongolii.

Część wydm pokryta śniegiem


UCZESTNICY

Na południe Mongolii ponownie ruszamy w towarzystwie Lise i Romaina. Po zakończeniu studiów z agrokultury wyruszyli w trzymiesięczną podróż, zwiedzając stolice Europy Środkowo-Wschodniej, następnie Rosję i Mongolię. Swoją przygodę kończą na początku stycznia, wracając z Pekinu do Francji, by tam rozpocząć karierę zawodową.

Dołącza do nas również Nathan, Francuz, który zmierza bez pośpiechu do Hanoi, by znaleźć pracę jako nauczyciel języków obcych. Pragnie poznać Wietnam i zostać tam tyle, ile się da. Prowadzi bloga w języku francuskim, ale jego pasjonujące zdjęcia powinny być zachętą do odwiedzenia strony.

W środku UAZa. Od lewej: Paweł, Nathan, Rom, Lise, Kasia

Kierowca rosyjskiego UAZa przedstawia się angielskim odpowiednikiem jego imienia. Mr Jack, tak będziemy go nazywać podczas naszej wyprawy, mówi trochę po angielsku i rosyjsku. Jest uśmiechniętym Mongołem, który wie, jak spełnić nasze oczekiwania.

Prawie niezawodny UAZ


DOJAZD

Miejscem wypadowym na Pustynię Gobi, będzie dla nas miasto Dalanzadgad. W Ułan Bator, wsiadamy do busa, który odjeżdża z Western Bus Station, niedaleko Black Market, o godz. 8:00. Koszt to 28000 MNT / 50zł.




Tym razem nie czekamy, aż zapełni się pasażerami i towarem po brzegi. Ruszamy w miarę punktualnie, by dojechać na miejsce po 10h. Z każdym kilometrem krajobraz znacznie się zmienia. Przeważają stepy, dużo piasku, uboga flora oraz nieliczne miasteczka i wsie.


Droga asfaltowa prowadząca do serca Gobi...

... zmienia swoje oblicze.

Pierwszą noc spędzamy w Hotelu Altai (po negocjacjach ok. 25000 MNT/ 40zł za osobę). Wszystkie guest housy i tanie hostele są nieczynne w sezonie zimowym. Wszak turyści o tej porze raczej się tu nie zapuszczają. 


CO PISZCZY W LODOWYM KANIONIE YOLYN AM?

Yolon Am to głęboki i wąski wąwóz, który częściowo pokryty jest lodem. Robi przeogromne wrażenie. Przez wąwóz niesie się echo i odgłosy zwierząt. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć szybujące olbrzymie orły i sępy.


Szerszy odcinek kanionu/ by Nathan Leroy

Jedno z nielicznych wspólnych zdjęć / by Nathan Leroy

#selfie i wąski odcinek kanionu, gdzie lód był bardziej kruchy
Pika - wyglądem przypomina mysz, lecz jest krewną zająca. Ich intensywne piski rozbrzmiewają w całym wąwozie. Polska nazwa szczekuszka gobijska, z wiadomych powodów.
MALOWNICZE WYDMY KHONGORYN ELS


Widok na grudniowe wydmy

UAZ dowozi nas do podnóża wydm Khongoryn Els, które ciągną się przez 100km. Żeby zobaczyć piaskową pustynię musimy wejść na sam szczyt. Wspinanie się po ruchomych piaskach to prawdziwa katorga. Strome wydmy pozwalają wykonać tylko kilka kroków, które równocześnie powodują osuwanie się gruntu pod nogami. Dziesięć kroków do przodu, trzy do tyłu. I tak na samą górę.



Wydmy rzeźbione przez wiatr

Trudną przeprawę na szczyt wynagrodził jeden z najpiękniejszych krajobrazów, które mieliśmy okazję zobaczyć w naszym życiu.

Czym wyższe wydmy, tym mniej śniegu

Bezkres wydm zapiera dech/ by Nathan

Kasia uchwycona obiektywem Nathana

Spacer po szczytach wydm to nie lada wyzwanie - silny wiatr spowalnia każdy krok/ by Nathan

MIKOŁAJKI NA WIELBŁĄDACH

Okazuje się, że św. Mikołaj nie zapędza się szóstego grudnia na pustynię Gobi. Może to kwestia butów, których nie w sposób oczyścić z pustynnego pyłu, a może jesteśmy już za starzy na gwiazdorki w kozakach.

Mikołajki spędziliśmy więc w nieco innym charakterze, podpatrując wielbłądy i wszystko, co wokół nich się dzieje. Razem z gospodarzem jurty, w której spędziliśmy dwie noce, wybraliśmy się na trzygodzinny trekking między dwoma garbami. 

W ramach przypomnienia. Wyróżniamy dwa rodzaje wielbłądów: jednogarbne (dromadery), które występują na terenach Afryki i dwugarbne - baktriany, zamieszkujące tereny azjatyckie (Mongolia, Chiny, Indie, Pakistan, Arabia Saudyjska). Mieliśmy przyjemność obcować z tymi drugimi.


Pojenie wielbłądów. Zazwyczaj jedna bądź dwie osoby pompują wodę do koryta, natomiast jedna bądź więcej osób wstrzymuje część stada, pilnując, by każdy wielbłąd ugasił pragnienie.

Wielbłądy zmierzające do wodopoju.

Wielbłądy chętnie pozują do zdjęć, łapią kontakt wzrokowy i z zaciekawieniem obserwują długie obiektywy

Baktriany mają krótsze nogi od dromaderów, więc poruszają się wolniej. Jednak efektywność pracy jest bardzo podobna. Mają natomiast długie i kudłate futro, które idealnie nadaje się do produkcji wełny.  W porze zimnej, futro chroni przed mrozem, natomiast podczas upałów izoluje ciepło. 
Dojenie wielbłąda. Gospodyni spętała wcześniej wielbłądzicę, by bez pośpiechu ją wydoić. Wcześniej pozwoliła zaspokoić pragnienie małego wielbłądka, który prezentuje się powyżej w ciepłej derce.

Ta wielbłądzica przywiązana jest do drewnianego słupa. Baktriany osiągają wysokość pomiędzy 1,80 a 2m. Dojenie nie jest więc zbyt komfortowe. Gospodyni zmuszona jest podpierać kolanem wiaderko z mlekiem. Mleko wielbłąda ma barwę białą, wygląda jak rozwodnione. Spożywa się świeże bądź sfermentowane, co smakiem przypomina po prostu kefir. Ponadto gospoodyni poczęstowała nas serem z mleka wielbłąda. Próbowaliśmy wszystkiego, naprawdę smaczne!
Stos siodeł. Budowa siodła jest niezwykle prosta. Składa się z trzech kaszmirowych (wielbłądzia wełna) prostokątnych części, których dwie z nich okalają boki wielbłąda, natomiast trzecia – najkrótsza łączy je na górze. Do siodła przytroczone są dwa strzemiona. Stabilność zapewnia parciany lub skórzany pas pod brzuchem.
Kierowanie odbywa się za pomocą linki, która łączy się z przebitym przez nozdrza kolcem. 

Gotowi na trekking! Od lewej: Nathan, Romain, Lise, Paweł, Kasia i Przewodnik
Poznane przez nas komendy:
1) ciuk-ciuk! Przyspieszenie bądź zachęcenie wielbłąda do wstania.
2) csuk-csuk! z równoczesnym pociągnięciem linki w dół – zachęcenie wielbłąda do położenia się

Przyspieszamy tempa. Wielbłądy poruszają się inochodem, czyli podnoszą równocześnie nogi po tej samej stronie. Dwa garby zapewniają większą stabilność, ale nadal niezwykle wybija.
Paweł z Przewodnikiem. W tle pasą się wielbłądy, a my biegamy po wydmach.


W POSZUKIWANIU KOŚCI DINOZAURÓW NA BAYANZAG

Piękna sceneria czerwonych i pomarańczowych klifów oraz urwisk znana jest nie tylko z urokliwego krajobrazu. W 1922 roku, amerykański paleontolog, odkrył gniazdo jaj dinozaurów. Następnie znaleziono kości ponad stu dinozaurów. Dzięki temu, Bayanzag, stał się jednym z najbardziej znanych paleontologicznych miejsc na świecie.

Zamiast kości dinozaurów, zbieramy drobne bordowe kamienie, które będą przypominać nam pełne uroku miejsce. Pogoda absolutnie nie sprzyja. Zimny, przenikliwy wiatr skutecznie nas wyprasza. Udaje nam się zrobić kilka ujęć klifów.


Mongolski park jurajski

To tutaj, kilka metrów pod ziemią, odkryto jaja dinozaurów

Bayanzag zwany również Flaming Cliffs oraz Płonącymi Klifami

JAK POSTĘPOWAĆ Z CZYNGIS-CHANEM?

Tamudżyn przyszedł na świat w drugiej połowie XII w. Zrobił błyskawiczną karierę wojskową, zjednoczył plemiona mongolskie i stanął na ich czele. Dzięki temu został mianowanym Wielkim Chanem, czyli Czyngis-Chanem. Dokonał niewiarygodnych podbojów, pewnie władał państwem, zapisując się na kartach historii. I choć jego największe dokonania to XIII w., Czyngis-Chan nadal jest bohaterem narodowym i dumą społeczeństwa mongolskiego.

Dzisiaj można spotkać Czyngis-Chana na banknotach, pomnikach, w nazwach hoteli i restauracji. Wielki Chan dumnie spogląda również ze sklepowych półek. 0,7l czystej wódki z popiersiem bohatera, to koszt ok. 18000 MNT, czyli 32zł. 

Mongołowie chętnie pijają Czyngis-Chana. Przywieziona przez nas wódka do jurt pita jest przez wszystkich, za wyjątkiem dzieci. Mr Jack, kierowca naszego UAZa, nauczył nas, jak w prawidłowy sposób, zgodnie z tradycją, pić wódkę. 

Najpierw przygotował butelkę wódki oraz jedną srebrną czarkę, wypełniając ją po brzegi. Następnie zamoczył palec serdeczny i rozbryzgał kciukiem w kierunku nieba, a następnie ziemi. Przechylił czarkę i opróżnił dno. Następnie dolał alkoholu i podał kolejnej osobie, zgodnie ze wskazówkami zegara (tradycyjnie podaje się najpierw najstarszej osobie). Osoba, która odbiera czarkę, winna chwycić ją prawą ręką i podtrzymać łokieć lewą dłonią. Czarka krąży między gośćmi, dopóki butelka nie będzie pusta. 
Nietaktem jest odmawiać. Abstynenci powinni zamoczyć choć usta.


A CO POZA TYM?

Noclegi spędzaliśmy w jurtach u nomadzkich rodzin, które raz na pół roku zmieniają swoje miejsca zamieszkania. Gospodarze hodują przede wszystkim wielbłądy, ale także konie, owce i kozy. Tak, jak na północy, jurty zaopatrzone są w ogniwa fotowoltaiczne. W każdej odwiedzonej przez nas jurcie, znajdował się telewizor i nierzadko odtwarzacz DVD. 

W trakcie drogi mijaliśmy stada wielbłądów...

... koni, a także dzikich gazel mongolskich, zwanych dżerjran. Gazele pustynne mają kolor piaskowy, który stanowi idealny kamuflaż. Zdążyliśmy uchwycić stada gazel, ale idealnie zmyły się z tłem.

Rozsiane na pustyni czaszki wielbłądów idealnie nadają się na eksperymenty fotograficzne.



Życie na Gobi jest niezwykle trudne. Amplitudy dobowe wynoszą do 30 stopni, natomiast roczne do 50 stopni. Szeroki rozkład temperatur  wymaga dobrego przygotowania na każde warunki pogodowe. Nomadzi radzą sobie świetnie, są bardzo pomocni i otwarci wobec sąsiadów.

Zagroda dla zwierząt

Świeżo ubita koza, po mongolsku jama. Kozy i barany zabija się tradycyjną metodą. Najpierw poprzecznie nacina się klatkę piersiową, by włożyć tam rękę i zacisnąć palce na aorcie. Zwierzę umiera bez boleści, a przy okazji nie marnuje się krew. Kilka chwil po zejściu, koza wierzgała kopytami.
Mięso bardzo smaczne. Idealnie komponuje się z makaronem. / by Nathan



Wnętrze pięknej jurty. Konstrukcja dachowa i kolorowe słupy ją podpierające, są bogato zdobione przez symboliczną ornamentykę. Spanie na ciepłym dywanie, to czysta przyjemność.

Spacery po pustkowiach

Paweł brodzi w piaskach

Bus z Dalanzadgad odjeżdża o g. 16:00. Koszt ten sam, 28000 MNT, czyli 50zł. Do Ułan Bator docieramy ok. 2:00 w nocy.




ŻEGNAMY MONGOLIĘ

Mongolia to przepiękny kraj, w którym mieliśmy przyjemność spędzić niemal miesiąc. Zobaczyliśmy listopadową i grudniową odsłonę. Przewodniki trąbią, żeby unikać eksplorowania Mongolii w te miesiące. Jak wielką stratą byłoby minięcie tego kraju!

Tym samym chcielibyśmy wszystkich gorąco namówić do odwiedzenie Mongolii niezależnie od pory roku. Kraj ten ma wiele atrakcji do zaoferowania przez cały okrągły rok. Istotnie, pogoda ma zawsze ogromny wpływ na nasze przeżycia. Ale nie jest przeszkodą, której nie da się pokonać. 

Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy mieli możliwość powrotu w inną porę roku, by zobaczyć zieloną Mongolię, spać w namiocie, odwiedzić wschód i zachód bądź uczestniczyć w największym wydarzeniu sportowym, jakim jest lipcowy Naadam. Wszystko przed nami!

*

Jutro, skoro świt, wsiadamy w kolej transmongolską, by w piątek w południe znaleźć się w Pekinie. Kolejne słowo od autorów już z Chin.

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Wow! Ale to przepięknie wygląda! Koniecznie warto skupić się nad jakimiś konkretnymi rozwiązaniami, jeśli chodzi o podróże. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele miejsc może pięknie wyglądać. A co zabieracie w takie podróże? Może super opcją jest zdecydowanie się na taką propozycję, jak torba nieprzemakalna .

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE POSTY

ODWIEDŹ NAS NA FACEBOOKU