MOSKWA – PIERWSZY PUNKT PROGRAMU
01:18
Drogę
z Warszawy do Moskwy pokonaliśmy samolotem. Cena lotu liniami AirBaltic z
przesiadką w Rydze, była korzystna cenowo w porównaniu do przejazdu koleją (ok.
550zł łącznie z bagażem rejestrowanym o wadze do 20kg). I była również
zdecydowanie krótsza. Bilety zakupiliśmy trzy tygodnie przed wylotem.
Moskwa
to największe miasto europejskie, w którym żyje oficjalnie 9 mln ludzi. Przypuszcza się, że nieoficjalnie może
tu mieszać nawet 14 mln ludzi. Moskwa zajmuje 255000 hektarów. Jest nieco ponad pięciokrotnie większa od Warszawy.
Moskwa
powitała nas ponurą aurą, która rozmyła się wraz z zachodem słońca. Miliony
świateł rozświetliły stolicę Rosji czyniąc ją naprawdę miłą dla oka.
Rozświetlona Moskwa późnym wieczorem |
Kolejny dzień spędziliśmy w ścisłym centrum podziwiając m.in.: Plac Czerwony, Kreml, Sobór Chrystusa Zbawiciela, Cerkiew Wasyla Błogosławionego, Gorky Park (ten, o którym śpiewa Scorpions w Wind of Change), a także mniej turystyczne miejsca, jak Krasny Oktabjr, czyli zespół budynków odziedziczony po starej fabryce czekolady, który obfitował w wiele kolorowych murali.
Cerkiew Wasyla Błogosławionego |
Sobór Chrystusa Zbawiciela |
Krasny Oktjabr |
GUM - imponująca Galeria Handlowa |
Panorama Moskwy |
Nie
sposób nie wspomnieć o moskiewskim metrze, które składa
się z 12 linii oraz 186 stacji. Łącznie to 308 km, czyli jak z Poznania do Warszawy.
Stanowią labirynt, w którym łatwo się zgubić. Warto znać cyrylicę i podstawowe
zwroty w języku rosyjskim. Wbrew powszechnym opiniom, pasażerowie pomagają
odnaleźć się w podziemnej dżungli. Wiele stacji wygląda naprawdę imponująco.
Niektórzy turyści decydują się nawet na wycieczki metrem, które ograniczają się
do podziwiania mijanych stacji. Wcale im się nie dziwię. Naprawdę warto!
Moskiewskie metro |
Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że ceny w Moskwie są wysokie. Z tego też powodu zdecydowaliśmy się omijać hostele szerokim łukiem i skorzystać ze sprawdzonego sposobu, jakim jest Couchsurfing. Tata doradził mi, żeby wytłumaczyć, na czym polega ta idea, bo mimo że jednoczy 9 mln ludzi (czyli tyle co mieszkańców Moskwy), to może być nieznana naszym czytelnikom.
Do
rzeczy. Couchsurfing to portal społecznościowy, która działa w większości
krajów świata. Na Zachodzie jest bardziej popularny, co nie znaczy, że nie
znajdziemy użytkowników w Gruzji czy Mongolii. Każdy użytkownik ma swój profil,
w którym może udostępnić swoją „kanapę” (ang. couch) i przenocować innego
użytkownika za darmo bądź wysłać zaproszenie do mieszkańca miasta, które
zamierza odwiedzić i zapytać czy mógłby się u niego zatrzymać. Po takiej
wizycie, użytkownicy wystawiają sobie referencje, dzięki którym stają się
bardziej wiarygodni i godni zaufania.
Obrazując
to naszym przykładem. Na tydzień przed wylotem wysłaliśmy pięć zapytań do
wybranych osób. Ali, pół-Rosjanin, pół-Syryjczyk, mieszkający blisko centrum,
zgodził się nas ugościć. Spędziliśmy u niego dwie noce, a także jedno miłe
popołudnie. Wraz ze swoją przyjaciółką Irą, pokazał nam ciekawe miejsca w
stolicy, a także zabrał na wieczorne spotkanie ze znajomymi.
-
Mamy możliwość poznać nowych ludzi, którzy są bardzo przyjaźnie i pozytywnie
nastawieni do gości.
-
Poznajemy miasto, wieś czy region nie tylko poprzez przewodniki turystyczne,
które często ograniczają turystów, zamiast poszerzać horyzonty. Poznajemy
zwyczaje, codzienność, wymieniamy się doświadczeniami.
-
Oszczędzamy.
*
Moskwę
żegnamy na Dworcu Jarosławskim. W niedzielne południe wsiadamy w kolej
transsyberyjską, by w czwartkowy poranek, po 86h, wysiąść w Irkucku.
2 komentarze
Blog jest cudowny, ale znacznie przyjemniej by się go oglądało, gdyby były większe zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanej podróży.
Kochani! Wiatru w plecy, stopy wody pod kilem, szerokości i czego tam jeszcze.Wspaniały blog. Pozdrawia dawny znajomy z autobusu do Bydgoszczy.:-)
OdpowiedzUsuń